Incydent na mieleckim lotnisku
W ostatnich latach odkrywane są coraz szerzej archiwa z II wojny światowej
zwłaszcza archiwa amerykańskie. Na tej podstawie dowiadujemy się wielu ciekawych
informacji także na temat naszego regionu. Na podstawie udostępnionych
dokumentów z lotów U.S. Army Air Forces (Sił Powietrznych USA) dowiadujemy się
o bardzo ciekawym wydarzeniu na lotnisku mieleckim z końca wojny. Po przejściu
linii frontu 6 sierpnia 1944 roku kiedy to wojska niemieckie wycofały się z
Mielca, lotnisko zostało zajęte przez wojska 1. Frontu Ukraińskiego pod
dowództwem generała Iwana Koniewa. Na mocy porozumienia PKWN z ZSRR fabryka i
lotnisko wydzierżawione zostały wojskom sowieckim. Dyrektorem naczelnym zakładów
lotniczych został M.Szeluchin, który rozkazem nr 1 z dnia 28 sierpnia 1944 roku
przejął zakłady lotnicze wraz z lotniskiem. Do dnia 22 lipca 1945 roku zakłady
lotnicze pracowały na rzecz przemysłu lotniczego ZSRR, a lotnisko stało się
wojskową bazą sowiecką, z której zaopatrywano wojska frontu w techniczne środki
bojowe i materiałowe.
22 Marca 1945 roku z powodu braku paliwa na mieleckim lotnisku wylądował
amerykański B-24 Liberator z dziesięcioosobową załogą. Ten ciężki, bombowy,
strategiczny samolot dalekiego zasięgu o masie całkowitej prawie 34 tony
dowodzony był przez porucznika Donalda Bridge, który zaraz po wylądowaniu wraz z
pozostałymi członkami załogi został niespodziewanie zaaresztowany i uwięziony w
pobliskiej chacie. Po prawie dwóch dniach przetrzymywania 24 marca o godzinie
10:00 za pomocą tłumacza szef personelu sowieckiego pułkownik Kozhemykin
poinformował załogę amerykańską, że bez zezwolenia nie wolno im wystartować. O
godzinie 15:00 załoga zażądała zgody na przeniesienie rzeczy prywatnych z
samolotu. Sowiecki mechanik kapitan Melamedev zaakceptował prośbę załogi
amerykańskiego bombowca. Jednakże Amerykanie jak tylko znaleźli się na pokładzie
samolotu, włączyli silniki i wzbili się w powietrze, ignorując wszystkie sygnały
zatrzymujące ich i dokonali ucieczki. Po tym wydarzeniu kapitan Melamedev,
oficer SMIERSZ-u3, prawdopodobnie ze strachu przed odpowiedzialnością i karą za
błąd popełnił samobójstwo. Samobójstwo oficera sowieckiego łączy się także z
innym incydentem lotniczym jaki wydarzył się nieco wcześniej na innym polskim
lotnisku. Incydent ten wydarzył się 5 lutego 1945 roku na lotnisku w
miejscowości Kuflewo koło Warszawy, kiedy to wylądował samolot B-17 Latająca
Forteca o nazwie Maiden USA z 401. Grupy Bombowej, 614. Eskadry Bombowej pod
dowództwem porucznika Myrona Kinga. Bombowiec ten brał udział w bombardowaniu
Berlina /dzielnicy Tempelhof/, gdzie artyleria przeciwlotnicza uszkodziła mu dwa
z czterech silników. Ponieważ powrót do bazy /lotnisko Deenthorpe w Wielkiej
Brytani/ był niemożliwy, załoga postanowiła przelecieć linię frontu wschodniego
i wylądować na terenach zajętych przez sowietów. Przy asyście sowieckiego
samolotu La-5FN, Maiden doleciał do lotniska pod Warszawą. Nie był to jednak
koniec historii ich feralnego lotu. Z tego lotniska załoga samolotu zabrała
polskiego pasażera na pokład samolotu, który pod przybranym nazwiskiem John
Smith i udający członka załogi miał być przetransportowany do Londynu. Fakt ten
został zauważony na lotnisku w Sciucinie /Białoruś/, gdzie samolot miał
międzylądowanie. Wybuchł skandal międzynarodowy, załoga samolotu znalazła się w
centrum międzynarodowej dyplomacji i polityki, którego efektem było zatrzymanie
porucznika Kinga i załogi na siedem tygodni i wzmożenie czujności na innych
lotniskach kontrolowanych przez wojska sowieckie.
Kapitan Melamedev w Mielcu mimo ostrzeżeń po skandalu z porucznikiem Kingiem nie
wykazał odpowiedniej czujności i bojąc się konsekwencji popełnił samobójstwo.
Oba incydenty zostały odnotowane w korespondencji pomiędzy dowództwem
amerykańskim i sowieckim. Po wydarzeniu w Mielcu generał Antonov, bez wątpienia
opierając się na instrukcjach Stalina uziemił całe lotnictwo amerykańskie w ZSRR
i terenach kontrolowanych przez Armię Czerwoną. Propaganda sowiecka wykorzystała
oba incydenty jako „dowód”, że wrogie elementy używają tych lotnisk do
transportu na terytorium Polski terrorystów, sabotażystów i agentów polskiego
rządu na emigracji w Londynie.
Amerykańskie lotnictwo podczas działań na froncie wschodnim odegrało olbrzymią
rolę.
Wspomagało lądowe działania wojenne, dokonywało zrzutów dla partyzantów.
Prowadziło wiele operacji powietrznych nad Polską. Amerykańskie samoloty głównie
B-24 Liberator i B-17 Latająca Forteca latały z pomocą dla Powstania
Warszawskiego. Startowały głównie z baz alianckich w południowych Włoszech (Brindisi,
Bari) ponieważ sowieci nie pozwolili na użycie do tych misji lotnisk sowieckich.
Przemierzały tysiące kilometrów aby zrzucić pomoc dla powstańców narażając się
na niebezpieczeństwo zestrzelenia przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą
podczas gdy sowieci stojąc na warszawskiej Pradze przyglądali się upadkowi
powstania. Wiele z tych załóg uległo zestrzeleniu.
Z Liberatorem związana jest także do dzisiaj owiana tajemnicą tragedia nad
cieśniną Gibraltaru kiedy to samolot Liberator w wersji AL-523 z Władysławem
Sikorskim na pokładzie uległ katastrofie.
Przy opracowywaniu artykułu korzystałem także z książki „Berlin- The Downfall
1945”
Antony Beevor. Wyd. Penguin 2002 rok
Andrzej Krempa