|
|
TMZM Mielec:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Działalność:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Cmentarzysko" na pustyni Arizony, tak umierają samoloty
09.05.2016
"Cmentarzysko" zajmuje powierzchnię 11 kilometrów kwadratowych.
Są tam i
bombowce strategiczne i małe samoloty szkoleniowe Foto: US Navy | źródło: USAF
Jest takie miejsce, gdzie pod gołym niebem stoją tysiące samolotów
wojskowych. Na kawałku pustyni zgromadzono ich tyle, że w teorii są drugim
największym lotnictwem bojowym świata. To wielkie "Cmentarzysko" w Arizonie,
gdzie kończą wszystkie samoloty zakupione przez rząd USA. Każda osoba
interesująca się lotnictwem przynajmniej raz musiała widzieć jakieś zdjęcie
z "Cmentarzyska". Najczęściej przedstawiają one równe szeregi samolotów
ciągnące się jeden za drugim, aż po horyzont. Szeroko znane są również
nagrania, na których wielka gilotyna z impetem spada na kadłuby bombowców
strategicznych tnąc je na kawałki.
Warunki idealne
"Cmentarzysko" (po ang. Boneyard) to nieformalna nazwa dla jednostki
lotnictwa wojskowego USA oficjalnie określanej jako 309th Aerospace
Maintenance and Regeneration Group, w skrócie nazywanej też AMARG. Jest ona
umiejscowiona obok bazy lotnictwa Davis-Monthan opodal Tucson w Arizonie. To
pustynna okolica, położona niemal 800 metrów nad powierzchnią morza.
Praktycznie nie pada tam deszcz i jest wyjątkowo sucho. Rzadko zdarzają się
silniejsze wiatry. Okoliczna gleba zawiera dużo związków wapnia i jest
zasadowa. Kiedy wyschnie, staje się twarda niczym beton, a ponieważ w
okolicy prawie nigdy nie pada, to jest taka niemal zawsze. Wszystko to
powoduje, że okolice Tucson są idealne do przechowywania samolotów pod gołym
niebem. Praktycznie nie zachodzi tam korozja, która w bardziej wilgotnych
okolicach „zżarłaby” aluminiowe konstrukcje w szybkim tempie. Nie ma też
przeszkód w pracy przez cały rok.
Koniec transportowca C-5 Galaxy. To czego nie da się użyć ponownie, trafia na złom |
źródło: USAF
Nadprodukcja maszyn
"Cmentarzysko" narodziło się pod II wojnie światowej. Wówczas na terenie
całych USA były rozrzucone podobne bazy, w których umieszczono dziesiątki
tysięcy samolotów, które nie były potrzebne w warunkach pokojowych.
Początkowo nie do końca wiedziano co z nimi robić. Wiele sprzedawano po
bardzo niskich cenach do innych państw, część trafiało do cywilów, a
pozostałe przeznaczono na złom lub postanowiono trzymać w długoterminowej
rezerwie, gdyby kiedyś znów były potrzebne. W kolejnej dekadzie postępował
gwałtowny rozwój techniczny w lotnictwie i samoloty z II wojny światowej
szybko stały się zupełnie przestarzałe. Budowano już tysiącami nowe maszyny
odrzutowe. Te również miały krótki „okres przydatności do spożycia”, bo
postęp technologii nie zwalniał. „Cmentarzysko” i inne podobne lokalizacje
pęczniały od samolotów. Na początku lat 60. postanowiono je połączyć i
pozostała tylko baza opodal Tucson. Na początku lat 70., wraz z wygasaniem
wojny w Wietnamie, kiedy setki samolotów przestawały być przydatne,
"Cmentarzysko" osiągnęło wtedy rekordową pojemność. W 1973 roku na stanie
było 6080 maszyn. Od tego czasu do dzisiaj liczba ta powoli się zmniejsza.
Postęp technologiczny w lotnictwie nie jest już tak gwałtowny i produkuje
się coraz mniej, ale coraz bardziej skomplikowanych samolotów.
Tyle zostało z bombowców strategicznych B-52, które trafiły na "Cmentarzysko"
na mocy układów rozbrojeniowych |
źródło: USAF
Służba po służbie
Dzisiaj na liczącym 11 kilometrów kwadratowych "Cmentarzysku" stoi około 4,4
tysiąca samolotów i śmigłowców. Zdecydowana większość z nich nie nadaje się
już do służby i nigdy nie poleci. Ich zadaniem jest teraz bycie rezerwuarem
części zamiennych dla maszyn tego samego typu, ale zmodernizowanych lub
zbudowanych później w nowszej wersji. Pomimo unowocześniania, wiele
podstawowych elementów pozostaje takich samych. Te maszyny, z których
wydobyto już każdą możliwą część zamienną, czeka pocięcie na kawałki i
sprzedanie jako złom aluminiowy. Taka procedura pozwala "wydobyć ostatniego
możliwego dolara podatnika" ze starych maszyn niepotrzebnych już wojsku.
Według oficjalnych danych na każdego dolara wydanego na utrzymanie AMARG
przypada 11, które udało się zaoszczędzić dzięki „recyclingowi” części
zamiennych i sprzedaży reszty na złom. Mała część samolotów na
"Cmentarzysku" ma jeszcze szansę polecieć. Nowsze maszyny, jak na przykład
myśliwce F-15 czy F-16, albo transportowce C-130, których stoi na pustyni
łącznie około tysiąca, może zostać przywrócone do służby w sytuacji
awaryjnej. Z tych maszyn nie wyjmuje się części zamiennych, a wrażliwe
elementy są opakowane specjalnym tworzywem sztucznym. W wypadku wybuchu
wojny można je szybko przywrócić do służby i choć nie są już nowoczesne, to
jest ich dużo. Część z samolotów ma szansę polecieć w nieco innych
warunkach, już bez pilotów. Wybrane maszyny stojące na „Cmentarzysku”
poddaje się przebudowie na latające cele. Do niedawna robiono to ze starymi
myśliwcami F-4 Phantom, ale ponieważ ich zapas się skończył, teraz przyszedł
czas na najstarsze wersje F-16 Falcon. Pierwszy latający cel QF-16 został
zestrzelony w sierpniu.
Rzędy transportowców C-130 Hercules gotowych na ewentualne przywrócenie do
służby.
Zdjęcie wykonane po bardzo rzadkim zjawisku w tym miejscu - ulewie | źródło:
USAF
Miejsce wyjątkowe
Z ciekawszych samolotów na "Cmentarzysku" stoi między innymi 108 bombowców
strategicznych B-52, które wycofano ze służby ze względu na traktaty
rozbrojeniowe. Na początku lat 90. widowiskowo cięto je na kawałki przy
pomocy wielkiej gilotyny. Teraz leżą poukładane w równych rzędach z
odciętymi skrzydłami czy ogonami. Ułożono je specjalnie tak, aby radzieckie
a potem rosyjskie satelity zwiadowcze mogły je łatwo "policzyć". Te B-52 już
nigdy nie polecą, ale służą jako rezerwuar części zamiennych. Na
"Cmentarzysku" stoją też pojedyncze egzemplarze maszyn radzieckich. Między
innymi MiG-15, 17 i 21, które udało się "pozyskać" różnymi sposobami podczas
zimnej wojny i po dokładnym przebadaniu trafiły na pustynię Arizony. Są tam
też pojedyncze maszyny zagraniczne, które kupowano celem przetestowania, na
przykład europejski myśliwiec-bombowiec Panavia Tornado czy jeden z
pierwszych brytyjskich AV-8 Harrier. Przechowywane są również pojedyncze
egzemplarze zabytkowych maszyn amerykańskich, których wszystkich pozostałych
pobratymców przeznaczono już na złom. Na przykład jest tam jeden myśliwiec
F-106 Delta Dart, pochodzących z tego samego okresu F-101 Voodoo czy F-100
Super Sabre. Jest też jeden z pierwszych celów latających BQM-34 Ryan
Firebee, nigdy nie przyjęty do służby eksperymentalny transportowiec YF-14 i
szereg innych mało znanych i rzadkich maszyn. Cała baza AMARG jest magnesem
dla entuzjastów lotnictwa. Niestety dostęp do niej, jak do instalacji
wojskowej, jest mocno ograniczony. Osoby z zewnątrz mogą tam wjechać jedynie
na pokładzie autobusu w ramach zorganizowanej wycieczki. Wysiadać nie wolno.
(źródło www.tvn24.pl)
Zdając sobie sprawę z zainteresowania "Cmentarzyskiem" amerykańskie wojsko
przygotowało na jego temat krótki film dokumentalny, który niedawno został
udostępniony publicznie.
ZOBACZ FILM
Tak umierają samoloty. "Cmentarzysko" na pustyni Arizony
Foto: US Navy | Video: USAF
|
|
|