TMZM Mielec TMZM Mielec
 TMZM Mielec TMZM Mielec:
skrypty php, skrypty JS, shout TMZM Mielec
TMZM Mielec TMZM Mielec
TMZM Mielec TMZM Mielec
 TMZM Mielec Działalność:
skrypty php, skrypty JS, shout TMZM Mielec
TMZM Mielec TMZM Mielec
TMZM Mielec TMZM Mielec

 

TMZM Mielec TMZM Mielec
TMZM Mielec TMZM Mielec
TMZM Mielec TMZM Mielec
15 lat po tragedii, 12 lipca 2001 roku, w czwartek, pięciu mielczan zginęło w Wenezueli
12.07.2016

Dokładnie 15 lat temu Korso poinformowało mieszkańców Mielca o tragedii, jaka wydarzyła się w Ameryce Południowej. 12 lipca 2001 roku, w czwartek, pięciu mielczan zginęło po tym, jak w Wenezueli M28 Skytruck runął na ziemię i stanął w płomieniach. To był szok dla Polski i dla całego Mielca. W Puerto Cabello, 200 km na zachód od Caracas w Wenezueli, zginęło 13 osób, w tym pięciu mieszkańców Mielca.

W wydaniu Korso z 18 lipca 2001 roku znalazła się lista ofiar, wśród których byli: wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu Stanisław Padykuła, prezes Polskich Zakładów Lotniczych Mielec Daniel Romański, przedstawiciel pionu technicznego PZL Jan Sęk, przedstawiciel pionu handlowego PZL Andrzej Koper i Piotr Bień, przedstawiciel grupy serwisowej PZL oraz ośmiu Wenezuelczyków.

„Pracownicy PZL, z którymi rozmawialiśmy, byli w szoku, niepewni swojej przyszłości i przemysłu lotniczego w Mielcu. Również spotkani na ulicy liczni znajomi byli zszokowani. Nie byli w stanie powiedzieć słowa komentarza do dramatu, jaki rozegrał się na wenezuelskim lotnisku, tylko kiwali głowami. Część z nich mówiła o fatum, jakie zawisło nad Polskimi Zakładami Lotniczymi w Mielcu, przypominając, że 13 miesięcy wcześniej w drodze z Baranowa Sandomierskiego do Mielca zginął wiceprezes PZL Aleksander Palej, Rafael Aldereguia z firmy Overtec CA i kierowca PZL Zenon Budaj. (...)

Śmierć Stanisława Padykuły i Daniela Romańskiego – ludzi do końca oddanych sprawie odrodzenia przemysłu lotniczego w Mielcu i ich współpracowników jest niepowetowaną stratą” – komentował ówczesny redaktor naczelny Korso, Jacek Danel.

Jak doszło do tragedii? Na odpowiedź mieszkańcy musieli czekać długo. Wstępnie mówiło się, że do katastrofy doszło w czasie lotu próbnego samolotu M28 Skytruck, który polskie zakłady miały dostarczać do Wenezueli. Jak podał operator wieży kontrolnej Międzynarodowego Portu Lotniczego Bartolome Salon, o godzinie 18.05 czasu warszawskiego samolot spadł na pas startowy. Maszyna eksplodowała. Wszyscy pasażerowie i załoga spłonęli. Samolot miał dolecieć do odległej o pół godziny lotu Maiquetti - ważnego ośrodka wenezuelskiego przemysłu. Zdaniem oficera Gwardii Narodowej, dyżurującego w Puerto Cabello, przyczyną tragedii mógł być błąd pilota.

Mówiło się również, że piloci chcieli się „popisać” umiejętnościami przed szefostwem firmy sprzedającej i produkującej samoloty. Opinie oparte były o relacje bezpośrednich obserwatorów wypadku. Nie zabrakło również teorii spiskowych.
Ostatecznie jednak specjaliści z Pratt&Whitney, producenta silników Skytrucka, oraz firmy ATM, która zajmowała się odzyskiwaniem danych z przywiezionych do Polski rejestratorów samolotu, stwierdzili, że za oficjalną przyczynę tragedii uznać trzeba błąd pilota.

22 lipca w Mielcu tłumy żegnały pięć ofiar wypadku pochodzących z naszego miasta. Pogrzeb odbył się w hangarze na lotnisku Polskich Zakładów Lotniczych. „Na uroczystości pogrzebowe przybyło ponad tysiąc mieszkańców oraz przedstawiciele najwyższych władz RP” – czytamy w Korso z 28 lipca 2001 roku.

Na 10 rocznicę Mielec pamiętał. Dekadę od tego wydarzenia, 15 lipca 2011 roku, na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej przy Wojska Polskiego odsłonięta została tablica upamiętniająca ofiary katastrofy samolotu Skytruck. Podczas uroczystości Andrzej Szortyka, członek zarządu Agencji Rozwoju Przemysłu, zaznaczył, że tragedia odbiła się na wszystkich, z kolei Janusz Zakręcki, prezes PZL Mielec Sikorsky Aircraft, podkreślał znaczenie pracy tych, którzy zginęli.

Dzis... - Z niedowierzaniem przyjęliśmy informacje o katastrofie samolotu w Wenezueli, do końca wierząc, że jest to pomyłka. Po wypadku wystąpiły dni
pełne traumy, związane z uroczystościami pogrzebowymi. Pamiętam te karawany i pogrzeby, które odbywały się dzień po dniu. Straciliśmy przyjaciół, szefów i kolegów, którzy pracowali z nami biurko w biurko. Nadal ciężko uwierzyć, że to się wydarzyło, to była straszna tragedia – wspomina pracownik PZL Mielec, który chciał zostać anonimowy.
 
Podczas uroczystości odsłonięcia pamiątkowej tablicy, która znajduje się tuż przy bramie głównej mieleckiej strefy były obecne wówczas rodziny tragicznie zmarłych.

Monika Swietlinska
mswietlinska@korso.pl


Janusz Chojecki, w dniu katastrofy był kierownikiem marketingu PZL Mielec. Ze względu na ekspansje fabryki w tamtych czasach starałem się ściągnąć do niej najlepszych specjalistów, by wzmacniając siłę służb eksportowych, w skrócie mówiac, na rynki wolnodewizowe. Został przeze mnie wyłowiony Daniel Romański.
Konczył te sama uczelnie, co ja – Szkołę Główna Planowania i Statystyki, obecnie Szkołę Główna Handlowa, i ten sam wydział – Handlu Zagranicznego. Jego
konsekwencja w działaniu spowodowała, że nie kto inny jak on został prezesem Polskich Zakładów Lotniczych. Wtedy poprosił mnie, bym wrócił do zakładów i
objał funkcje kierownika marketingu. Zgodziłem się. Niestety, los spowodował, że nasza współpraca trwała tylko 1,5 roku i zakończyła ją katastrofa w Wenezueli, która była dla mnie szokiem.

Zginęła bardzo mocna delegacja z podsekretarzem stanu Stanisławem Padykułą na czele. Jej celem była próba przygotowania pola do uzupełnienia floty 24 samolotów, które już znajdowały się w Wenezueli, ale nieco innymi, bo przeznaczonymi do innych celów – patrolowych (do walki z gangami) i poszukiwawczo-ratunkowych.

Przyznam, że Daniel zaproponował mi, bym poleciał tam razem z nim. Ci꿁ko wyobrazić sobie dziś, co mogłem czuć po tym, co sie zdarzyło. Dziękowałem opatrzności, że udało mi się go przekonać, bym został na miejscu. Miałem dopilnować ważnych spraw tutaj, zwłaszcza że nie było nas wielu w zakładzie, a delegacja była dość długa, bo trwać miała około 10 dni.

Po katastrofie miałem równie lecieć, by zastosować odpowiednie procedury związane z wyjaśnieniem sprawy. Ale ze względu na skład tej delegacji i emocje, odmówiłem. Nie wyobrażałem sobie przeżywać tego, co jest tak bolesne. Udał się tam sp. Marian Stachowicz. Był bardziej odporny. Identyfikował
zwłoki, choć było to skomplikowane, bo ciała trudno było rozpoznać po takiej eksplozji. To był koszmar.

Ponadto same skutki biznesowe były dość poważne. W tej katastrofie zginęli ludzie, którzy tworzyli podwaliny pod wyjście na rynek w latach 90. Ponadto ten wypadek zaważył na decyzji, że nie udało się poszerzyć eksportu o nowe wersje samolotów na rynku wenezuelskim.

 


  Copyright © 2006-2016 TMZM Mielec Wicherski MCMLXII